Szewc bez butów chodzi... czyli mały Paryż dla mnie...
14:50
Znacie to powiedzenie,
prawda?
Od czasu kiedy to pracuję
mad różnymi przedmiotami,
dla różnych osób,
na okazje specjalne,
prezenty i nie tylko...
Odkąd pamiętam,
zawsze brakowało mi i czasu,
i materiału czasem też,
by zrobić coś dla siebie.
Zawsze ważne były terminy,
bo na już,
na ostatnią chwilę,
a bo ktoś bardzo chce...
Tak naprawdę posiadam niewiele przedmiotów
własnoręcznie wykonanych,
dwie czy trzy zawieszki serca,
i jedną szkatułkę,
która czasy świetności już dawno ma za sobą,
bo była jedną z moich pierwszych prac...
Ten wizytownik,
który dziś pokazuję,
miał być dla mnie.
Pierwszy raz robiłam taką drobną rzecz,
której poświęciłam sporo czasu.
Ale z efektu nie jestem zadowolona.
Mimo to pokazuję,
co powstało:
Pewnie znacie to uczucie,
gdy ochoczo się zabieracie do działania,
a potem mimo starań,
nie wychodzi Wam tak,
jak chcecie,
gdy efekt działań Was nie zadowala...
Właśnie mi się to przydarzyło... :/
Zupełnie nie jestem zadowolona,
ale co zrobić,
czasem po prostu tak bywa..
Pozdrawiam,
Marta
21 komentarze
Czasem tak bywa, że zapału mamy tylko na chwilę :(.
OdpowiedzUsuńAle wizytownik uroczy!
Pozdrawiam cieplutko :)
Marta
Dokładnie, tak właśnie czasem się zdarza :/
UsuńJa jeszcze się do niego nie przekonałam, zobaczymy czy kiedykolwiek to nastąpi ;)
Pozdrawiam, spokojnego wieczoru :)
Rzeczywiście czasami tak się zdarza chyba każdemu z nas. Ja też tak mam, że przystępuję do czegoś z wielką ochotą, a potem wychodzi zupełnie nie tak jak sobie to wyobrażałam... I cały entuzjazm ulatuje;) Pozdrawiam Cię serdecznie:)
OdpowiedzUsuńMój też właśnie uleciał, ale postaram się zbyt długo tym nie przejmować ;)
UsuńPozdrawiam i dziękuję za wizytę :)
Nie znam się Marta na twoim fachu zupełnie i zupełnie nie wiem, jakie niedociągnięcia tam widzisz - jak dla mnie, wizytownik jest po prostu śliczny!!! Podoba mi się bardzo!
OdpowiedzUsuńMoże nie ma tam jakichś wielkich niedociągnięć, ale jakoś efekt końcowy nie podoba mi się po prostu...
UsuńAle miło mi słyszeć, że się podoba Tobie :)))
Podpisuje się pod wypowiedzią Zuzy ... wizytownik jest po prostu cudowny.
OdpowiedzUsuńpzdr mp
Dziękuję! :))) Może kiedyś się do niego przekonam, skoro ma być mój... ;)
UsuńPozdrawiam :)
Wizytownik piękny. Mam takie momenty, ale często jest tak, że jesteśmy bardzo surowe wobec siebie a innym nasze prace się podobają :)
OdpowiedzUsuńTo prawda Marzenko, wiele razy, oj wiele byłam niezadowolona z końcowego efektu.. Ale wiem tez, że patrzę zbyt krytycznym okiem. Chyba jednym z dowodów na to jest zadowolenie moich klientów :) I tego właśnie się trzymam, to właśnie napędza mnie do działania :)))
OdpowiedzUsuńNo Baba jojczy! Piękny jest i tyle!
OdpowiedzUsuńA chorobą cywilizacyjną jest brak czasu i ja też tak mam, że wszystko innym. Chociaż ostatnio obmyślam plan tylko dla siebie! Chytry! Pozdrawiam Martusiu i nie jojcz! :-)
Tak to już chyba jest, w tym powiedzeniu jest ogromnie dużo prawdy - niestety ;)
OdpowiedzUsuńNiemniej jednak cieszę się, że paryski projekt tak pięknie Ci wyszedł i bedzie teraz cieszyć Twoje oczy :)))
Miłego dnia Kochana
Dzieki dziewczyny, jestescie niezastapione! Pojecia nie macie, jak bardzo poprawilyscie mi humor :)))
OdpowiedzUsuńja również nie wiem co z nim nie tak.. zajmuję się trochę decoupagem i wydaje mi się być bardzo bardzo ok!! piękny:)
OdpowiedzUsuńDzięki :)))
UsuńHe,to powiedzonko znam z autopsji ;p Ja też ostatnio w końcu zrobiłam coś dla siebie-znaczy się poduchy,rzecz jasna ;p
OdpowiedzUsuńJak dla mnie wizytownik jest fantastyczny,nie wiem co ci się w nim nie podoba.
pozdrawiam :)
:))) Jak się do niego nie przekonam w końcu to zorganizuję kolejne candy i oddam w dobre ręce ;)
UsuńPozdrawiam również, udanego weekendu!
Dla mnie jest idealny. Nawet nie wiem, co mogłoby w nim być zrobione nie tak. Bardzo lubię motyw Paryża. Świetna praca. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńDzięki Marta! Pozdrawiam :)
UsuńBardzo ładne, co się czepiasz babo :)
OdpowiedzUsuńWiem, wiem, już więcej nie będę.. ;)
Usuń